Dziś przypowieść o tym, dlaczego treści popularnonaukowe nie idą w parze z typowo rozrywkowymi witrynami; oraz o tym, dlaczego AstroPaski nie spełniły pokładanych w nich nadziei.
Nie ukrywałem swych niecnych zamiarów - ładne, proste i przyciągające oko AstroPaski, miały jedynie poszerzyć target bloga oraz skłonić do przemyśleń osoby na co dzień niezainteresowane nauką. Idea zacna, w praktyce okazała się klęską. Przynajmniej z mojego punktu widzenia.
Pierwszy "sukces" nadszedł szybko, bo już druga grafika (dot. strzałki czasu) trafiła na stronę główną jednego z największych polskich portali "obrazkowych". Liczba odwiedzin bloga (jeszcze starej odsłony na CDA) rzeczywiście pokaźnie skoczyła do góry, a pod samym paskiem pozostawiono dziesiątki opinii. Idąc za doświadczeniem własnym, jak i innych blogerów, doskonale wiedziałem, że na pewnego typu komentarze nie należy zwracać uwagi, a już na pewno nie wolno na nie odpisywać. Przykładowo:
ja jebie ale bełkot
~ Jakub Jonaszko
mózg rozjebany
~ Agnieszka Iwańska
I like trains.
~ Dominik Piasecki
Aaa, tu jest moje LSD!
~ Łukasz Kulis
Mózg mi się wyłączył podczas czytania :<
~ Agata Jędrzejczyk
Ot takie, niewinne ściganie na głupotę, jakiego się zresztą spodziewałem. Niestety, pojawiły się też treści znacznie gorsze, obraźliwe, mające bezpośrednio ubliżyć autorowi. Najzłośliwsi, okazali się przedstawiciele pewnego gatunku hejtera, nazwanego przeze mnie roboczo hejterem dyplomowanym. Hejter pospolity nie wyróżnia się niczym szczególnym i łatwo wtapia w internetową codzienność. Przedmiotem jego działań mogą być wszelkie twory kultury - od popularnych memów, poprzez muzykę, aż po kinowe bądź growe hity - ma więc ułatwione zadanie, nie musząc posiadać żadnych specjalnych kwalifikacji. Przecież każdy, mądry czy głupi, może zrecenzować Hobbita czy Diablo III, jeśli tylko miał z tymi tytułami styczność.
Hejter dyplomowany to szkodnik rzucający się na materiał o skonkretyzowanej wartości merytorycznej. Podobnie jak przeciętny hejter, próbuje zachować oryginalność mieszając z błotem coś powszechnie lubianego; tak odmiana dyplomowana, pragnie dodatkowo popisać się swoimi "wyjątkowymi" zdolnościami (O! Widzę, że też rysujesz, niestety robisz to do dupy, daj sobie spokój), lub zainteresowaniami. W poniższym przypadku, osobnik próbował dodatkowo podkreślić swoją "nieprzeciętną" wiedzę, nazywając drugą stronę idiotą i rzucając na ślepo "mądrze brzmiącymi" hasłami. Mam silne przeczucie, graniczące niemal z pewnością, że elokwentny pan hejter nie spodziewał się, że ktokolwiek mu odpowie i będzie zmuszony uargumentować swoją druzgocącą krytykę.
Piotr Koszela: Większość brzmi sensownie, ale co za idiota pisał fragment o chaosie na końcu a nie początku? Gwiazdy nigdy nie zgasną, bo wciąż tworzą się nowe (tzw. dyski akrecyjne). Kiedy jedna gwiazda zgaśnie, jej miejsca zajmie inna, albo nawet dwie.
[Proszę zwrócić uwagę na typowe dla tego typu internauty, używanie specjalistycznych terminów, bez elementarnego obycia w danej dziedzinie. - AA]
Adam Adamczyk: Nazywasz kogoś idiotą, samemu nie mając podstawowej wiedzy na dany temat? Druga zasada termodynamiki coś Ci mówi? Jeżeli wszechświat nie zacznie się kiedyś zapadać lub nie dojdzie do wielkiego rozerwania, na pewno dojdzie do momentu, w którym skończy się era gwiazdowa. To nie jest żadna wydumana teoria, a teza wynikająca z elementarnych zasad fizyki. Entropia zawsze wzrasta.
PK: W tym wszechświecie być może, ale jeśli wierzysz, że nasz jest jedynym, to... to po prostu przerwijmy konwersację na tym etapie. Poza tym gwiazdy są uczepione galaktyk, które wywołują oddziaływania grawitacyjne gigantycznymi czarnymi dziurami znajdującymi się w ich środkach. Korzystając z tego pola, kosmiczne pyły, skały i nie wiadomo co jeszcze tworzą wspomniane przeze mnie dyski akrecyjne dając początek życia nowym układom. Krąg istnienia.
[Osobnik w obronie wykorzystuje całe zasoby swojej wiedzy, zalewając dyskutanta jak największą ilością niepowiązanych ze sobą koncepcji, które obiły mu się o uszy. - AA]
AA: Zauważyłeś, że się pogubiłeś, więc odwołujesz się do science-fiction (ble ble... Pytam co mają czarne dziury do entropii wszechświata i uświadamiam, iż multiświat nie jest potwierdzoną teorią).
PK: Wskaż gdzie odwołuję się do SF? Że teoria innych wszechświatów? To żadne SF tylko prawdziwe teorie (ble ble... Potem próbuje udowodnić, że czarne dziury rodzą gwiazdy i każe mi kupić okulary).
AA: (...) Przypomnij sobie, po co w ogóle zacząłeś tę konwersację. Otóż nazwałeś mnie idiotą, gdyż napisałem, że era gwiazdowa (zgodnie ze wzrostem entropii) się skończy. Przestań więc w końcu skakać, wymyślać, ciskać się i wytłumacz (ble ble... Proszę o to samo, a następnie znudzony biciem w mur wklejam fragment książki prof. Hellera).
PK: Potrafię przyznać się do błędu, skoro już o to pytasz. A w tym momencie poddaję się, bo przestaję powoli ogarniać.
[Po raz pierwszy zauważa, że coś jest nie tak - AA]
AA: Gdybyś zwyczajnie zapytał, to mógłbym od razu uzasadnić to co napisałem (ble ble...). Pamiętaj, że ktoś po drugiej stronie monitora może mieć pojęcie o tym o czym pisze.
KP: Skoro masz pojęcie, to ja mam pytanie (ble ble...). I wybacz moją bojowość ale rodzinka wyciągnęła mnie na wakacje w których nie chciałem brać udziału i trochę podminowany jestem.
[Hejter dyplomowany uświadamia sobie, że nie miał racji i jest w stanie normalnie dyskutować. To tak jak gdyby obserwować naczelnego, który użył po raz pierwszy narzędzi otoczakowych. Co znamiennie, choć internauta wyraźnie zmienił nastawienie, to jednak "zapomniał" o przeprosinach za wcześniejsze inwektywy. - AA]
Tak to mniej więcej wyglądało (jeśli ktoś chce zmarnować kilkanaście minut z życia, to może sobie wygooglować całą rozmowę). Dyskusja trwała jeszcze kilka postów, a użytkownik wyraźnie spokorniał i zadał mi kilka merytorycznych pytań, na które z chęcią odpowiedziałem. Było mi jednak przykro, że zanim zostałem potraktowany poważnie, musiałem znieść serię całkowicie bezsensownych inwektyw.
Dostałem nauczkę, za niestosowanie się do od dawna wypracowanych i powszechnie znanych reguł. Teraz wiem dlaczego najpopularniejsi blogerzy nie śledzą dotyczących ich opinii, często nie odpowiadają, a nawet wyłączają możliwość komentowania. Nauczyłem się również, że nie każde miejsce w sieci nadaje się do popularyzowania nauki; a trafienie w niepożądany target przynosi ogrom szkód przy niemal zerowej korzyści. Podobny bezsens jak szerzenie teorii ewolucji na kreacjonistycznym forum. Przynajmniej administracja portalu była zadowolona, gdyż z chęcią opublikowała następny odcinek AstroPaska. Na szczęście zareagowałem szybko, pisząc maila z prośbą o wyrzucenie mojej pracy ze strony głównej.
Zdziwiła mnie puenta całego zdarzenia. Człowiek, na tyle pewny siebie aby wszcząć tą całą bufonadę stwierdził na koniec, że nie rozumie jak można się zajmować takimi rozważaniami i po co w ogóle tracić na nie czas. Widać, postanowił pójść zasadą: nie rozumiem, ale jakiś tam autor nie może wiedzieć więcej ode mnie, więc go zbesztam. Do dziś pozostaje dla mnie zagadką, co taka osoba ma w głowie. Wyobraźcie sobie podobną sytuację - napisaliście tekst, nakręciliście film, namalowaliście obraz - a następnie zjawia się gość wyzywający was od idiotów. Gość, który ostatecznie okazuje się kompletnym ignorantem w komentowanej przez siebie dziedzinie. Tłumaczylibyście? Wyjaśniali? Olali sprawę? Ach te internety.