Mówi się, że rodzice powinni bezwarunkowo kochać dzieci. Myśl, z którą trudno polemizować, a jednak nie mogę sobie wyobrazić ojca lub matki nie życzących swojemu potomstwu atrakcyjnego wyglądu, ponadprzeciętnej inteligencji i perfekcyjnego zdrowia. Rzecz o tyle ciekawa, że już wkrótce nie będzie zależeć już tylko od rzucanych w stronę opatrzności życzeń.
Pierwszym chętnym do wprowadzenia możliwości "upgrade'u" człowieka są Chiny -
współczesny raj dla eugeników. Tamtejszych naukowców nie obowiązuje
zachodnia moralność, nie krępują fundusze, a ambitni rządzący chętnie wesprą badania, aby tylko wybić się w kolejnej dziedzinie. Kilka miesięcy temu, bez zbędnego zażenowania Pekiński Instytut Genetyczny poinformował o pobraniu DNA od grupy dwóch tysięcy osób o ponadprzeciętnej inteligencji,
w celu zidentyfikowania alleli odpowiadających za wysokie IQ. Kiedy
naukowcy zgromadzą potrzebne dane, pójdzie już z górki. Przy
zapłodnieniu metodą in vitro, odbywać się będzie selekcja, w której
wybrany zostanie zarodek o największym potencjale. W ten sposób, chińskie mocarstwo wyhoduje sobie w kilka pokoleń, pokaźne stado geniuszy.
Nie
powinniśmy się oszukiwać. Chińczycy bez skrupułów będą wykorzystywać
nowe odkrycia jeżeli tylko przyniesie im to profity, a reszta świata będzie zmuszona do dokonania wyboru między kontrowersyjnym rozwojem a pewnym zacofaniem. Europa z kolei, stanie oko w oko z
demonami przeszłości. Aktion T4 i cała nazistowska eugenika wypaliły
piętno na naszej historii i jestem całkowicie pewien, że nawet po
upływie stu lat wątpliwości związane z eksperymentami na ludziach nie znikną.
Oponenci idei ulepszania człowieka podpierają się etyką i trudno nie przyznać im chociażby szczątkowej racji. Ingerując w genotyp, będziemy wybierać wedle zachcianki, niczym w supermarkecie, odpowiadające nam cechy. Stąd już tylko krok do zabawy w boga. I nie chodzi mi tu wcale o argument religijny, ale o pewną granicę, po przekroczeniu której nie będzie już odwrotu. Czy "człowiek idealny" nadal będzie człowiekiem? Czy inni ludzie będą z nim równi? Czy on sam nie będzie traktował "ludzi naturalnych" jako podgatunek, zasługujący jedynie na pozycję siły roboczej? I jakie to wszystko będzie miało skutki społeczne?
Wyobraźmy sobie sytuację, w której mamy swobodę w ustalaniu potencjału intelektualnego mającego się urodzić dziecka. Jakie mu damy IQ? 120? Nie po to tyle kombinujemy żeby tworzyć przeciętniaka. 140? To już materiał na geniusza, ale czemu nie dać więcej? 150. Byłoby w sam raz, ale znajoma para zamówiła sobie 160...
W ten sposób możemy wywindować inteligencję przyszłych pokoleń do niebotycznych wartości. Takich, w których wszystko wymknie się spod kontroli, a my maluczcy okażemy się tylko głupim, brzydkim i podatnym na choroby balastem. W chwili, w której rodzic będzie decydował o przyszłym umyśle i ciele swojego potomstwa, trzeba będzie od nowa wytyczać granice etyki a także jeszcze raz zdefiniować człowieka. To wysoka cena postępu. Nie wiadomo jednak ani jak wysoka jest owa cena, ani jak daleko idące skutki przyniesie postęp.