Postanowiłem odpocząć od prawa, stanąć obok i... spojrzałem w niebo zastanawiając się nad majestatem ogromu wszechświata.
Rozważmy wielkość Ziemi. Około cztery razy większa od swojego
naturalnego satelity, mierzy 40 tysięcy kilometrów na równiku i waży w
przybliżeniu 6,000,000,000,000,000,000,000,000 kilogramów (24 zera).
Grubość skorupy ziemskiej w niektórych miejscach dochodzi do 70 km,
podczas gdy najgłębsza ludzka kopalnia TauTona wcina się na niecałe 4
km. Nikt prawdopodobnie osobiście nie zwiedzi wszystkich zakątków naszej
planety ani nie będzie w stanie wyobrazić sobie jej gigantycznej masy.
Jesteśmy pchłami, o których planeta zapomni w kilka tysięcy lat po
naszym zniknięciu.
Jeszcze trudniej jest uświadomić sobie, że Ziemia to dopiero piąta co do
wielkości planeta ogromnego Układu Słonecznego. Znacznie większe są
gazowe olbrzymy: Jowisz, Saturn, Uran i Neptun. Ten pierwszy posiada
większą masę niż wszystkie inne planety razem wzięte. We wnętrzu Jowisza można by zmieścić tysiąc Ziem, a jego siła grawitacyjna pozwala mu utrzymać 63 księżyce.
Czymże
są planety wobec znacznie większych i ważniejszych dla wszechświata
ciał niebieskich - gwiazd. Bez naszej Gwiazdy Dziennej życie na Ziemi
nie byłoby możliwe. Słońce
dostarcza nam ciepła, światła i utrzymuje cały Układ Słoneczny w ryzach.
Jest zdecydowanie największym obiektem na nieboskłonie, mimo iż leży
około 150 milionów kilometrów od nas. Nawet światło potrzebuje aż 8
minut aby pokonać taką odległość. Próba wypatrzenia Ziemi na tle Słońca,
to jak szukanie kleszcza na ciele dorosłego człowieka. Wydzielana
przezeń moc w ciągu sekundy, przewyższa energię jaką wytworzyła ludzkość
w ciągu całego swojego istnienia.
Słońce jest tak niewielką i bliską gwiazdą, że daje nam dość marne
pojęcie o majestacie kosmosu. Problem w tym, że aby wydostać się z
Układu Słonecznego przy osiągalnych dla sond prędkościach (61 000 km/h)
potrzeba dziesiątek lat. Tak naprawdę to jeszcze nie koniec - za
Plutonem dalej działa przyciąganie Słońca utrzymujące wielkie ilości
asteroid, planet karłowatych, komet i gazów - Obłok Oorta.
Jeszcze długo nie uda się nam uciec z tego Układu, a nawet gdyby, to na
niewiele by się to zdało. Najbliższy nam układ Alfa Centauri oddalony
jest o ponad 4 lata świetlne. To prawie 40 bilionów kilometrów. Jeśli
człowiek, zgodnie ze słowami prof. Hawkinga, ma zamiar w przyszłości
skolonizować kosmos, nieodzownym będzie poradzenie sobie z takimi
odległościami. Tym bardziej, że interesujące nas układy, zawierające
planety teoretycznie zdatne do życia znajdują się o wiele, wiele dalej.
Sposób na kontrolowanie czasoprzestrzeni? Hibernacja i loty trwające
tysiące lat? Być może, na razie to fantastyka.
427 lat świetlnych
od nas (nie każcie mi liczyć ile to kilometrów) leży jedna z
jaśniejszych gwiazd na naszym niebie, czerwony olbrzym Betelgeza.
Ponad 300 razy większa od skromnego Słońca i... prawdopodobnie 100 000
razy jaśniejsza. Jeśli chcecie odczuć tak wielką różnicę to postawcie
małą, ledwo świecącą diodę obok tysiąc watowego reflektora halogenowego.
Betelgeza jest tak daleko, że do potencjalnych obserwatorów z jej
powierzchni dotarł by obraz Ziemi z czasów renesansu. Mogliby oni
obserwować pierwszych kolonistów angielskich w Ameryce Północnej, a o
współczesnej kulturze nie mieliby pojęcia. Mimo to, wyraźnie można
odróżnić czerwoną barwę tego kolosa jak i zaobserwować przy pomocy
teleskopu jego tarczę.
Betelgeza nie znajduje się w pierwszej dziesiątce największych znanych
nam gwiazd. Przewyższa go choćby Antares (700 x Słońce), Monocerotis
(800 x Słońce) oraz Gwiazda Granat (1400 x Słońce). Te giganty zjada
jednak na śniadanie moja ulubienica - VY Canis Majoris.
Największa znana nam gwiazda (co nie znaczy, że największa we
wszechświecie!) leżąca prawie 5 000 lat świetlnych od Ziemi. Z takiej
odległości można by oglądać Ziemię czasów starożytnego Egiptu czy
Mezopotamii. Oczywiście odległość uniemożliwia dokładny pomiar
wielkości, szacuje się jednak, że Canis Majoris może być nawet 2100 razy
większy od naszej Gwiazdy Dziennej. Tą kolosalną różnicę między
hiperolbrzymem a Słońcem najlepiej obrazuje ilustracja pod spodem.
Ciekawe jest jednak to, że mimo tytanicznych rozmiarów, Canis Majoris
waży zaledwie 20 razy więcej niż Słońce. Nie mniej interesująca jest WOH
G64, jednak nie tyle ze względu rozmiarów, co przyszłości jaka ją
czeka. Ta, druga co do wielkości gwiazda powoli kończy swój żywot, na co
wskazuje jej niestabilność i zmiany jasności.
Śmierć tak
wielkiego obiektu jest wartym do odnotowania wydarzeniem w dziejach
kosmosu. Gwiazda ważąca więcej niż cały Układ Słoneczny wybucha w
największej eksplozji od czasu Big Bum. Podczas gdy wierzchnie warstwy z
niewyobrażalną energią są wyrzucane w kosmos, tworząc piękne mgławice,
implodujące jądro zgniatane jest do obszaru kilku kilometrów. Jego
pozostałością jest jedna z największych zagadek astronomii - czarna dziura.
Obiekt mały, ale posiadający niezwykle wielką masę, która przerywa
płótno czasoprzestrzeni. Pole grawitacyjne czarnej dziury jest tak
wielkie, że nic nie może przed nim uciec, tak ogromne, że prawdopodobnie
wokół niej obraca się cała galaktyka.
To czy rzeczywiście w samym centrum Drogi Mlecznej
znajduje się supermasywna czarna dziura jest tajemnicą. Środek
galaktyki roi się od gwiazd i pyłów, co uniemożliwia poprawne
obserwacje. Poza tym, dzieli nas ogromna odległość - nasz układ
planetarny znajduje się na spokojnych obrzeżach jednego z ramion
spiralnej galaktyki (Ramię Oriona), której średnica wynosi 100 000 lat
świetlnych. Człowiek podróżujący z prędkością światła (co i tak jest
niemożliwe) potrzebował by stu tysięcy lat na podróż przez Drogę
Mleczną. Nie jest dziwne to, że jeszcze na początku XX wieku panowała
opinia, że wszechświat ma wielkość tego co dziś nazywamy naszą galaktyką
i zawiera kilkaset miliardów gwiazd.
Przełom nastąpił w 1924
roku, kiedy to genialny Edwin Hubble obliczył, że pewna jasna mgławica
na nocnym niebie, w rzeczywistości nie jest chmurką gazów, lecz
oddalonym o... 2 500 000 lat świetlnych skupiskiem gwiazd, większym niż
Droga Mleczna. Dziś wiemy, że istnieje znacznie więcej galaktyk,
łączących się niczym gwiazdy w grupy utrzymywane dzięki olbrzymim siłom
grawitacyjnym. Droga Mleczna wraz z Galaktyką Andromedy przewodzą tak
zwanej Grupie Lokalnej,
składającej się z około 50 galaktyk i rozciągającej na odległość ponad
10 000 000 lat świetlnych. Obserwator pochodzący z drugiego krańca Grupy
Lokalnej nie wiedziałby, że na Ziemi istnieją istoty rozumne. Zgodnie z
hierarchiczną budową wszechświata gromady galaktyk łączą się w jeszcze
większe struktury - supergromady. Grupa Lokalna, wraz z
kilkudziesięcioma innymi, przynależy do Supergromady w Pannie.
Dopiero teraz, gdy pokonamy setki milionów lat świetlnych, możemy
podziwiać zarysowujący się kształt wszechświata. Przechodzimy do tak
zwanych wielkoskalowych struktur kosmosu. Kolejnym skupiskiem gromad
galaktyk, jeszcze większym od supergromad jest odkryty w 1987 roku Wielki Atraktor.
Jego masa to w przybliżeniu pięć milionów miliardów mas Słońca. Ta
wielka koncentracja masy powoduje międzygalaktyczne przypływy -
galaktyki Supergromady w Pannie zbliżają się ku Wielkiemu Atraktorowi z
prędkością 300 km/s.
Największymi znanymi aktualnie
wielkoskalowymi strukturami są włókna. Gdybyśmy obserwowali widzialny
wszechświat z odległości miliardów lat świetlnych, zauważylibyśmy formę
porównywalną do gąbki - wielkie obszary pustki, otoczone sznurami grup i
supergromad galaktyk. Te ogromne nici nazywane są przez astronomów
włóknami. Do niedawna za największe włókno, a zatem największą strukturę
kosmosu, uznawano Wielką Ścianę, rozciągającą się na odległość 500 000
000 lat świetlnych i leżącą jakieś 200 milionów lat świetlnych od nas. W
2003 roku okazało się jednak, że Wielka Ściana nie zasługuje na swoją
nazwę, gdyż nowo odkryta Wielka Ściana Sloan
jest o wiele, wiele większa. Długość tego włókna ocenia się nawet na 1
370 000 000 lat świetlnych (1,37 miliarda!), a jak pokazuje
doświadczenie, na odkrycie czekają jeszcze większe struktury.
Miliony gromad, w każdej dziesiątki galaktyk zawierających miliardy
gwiazd. Wiele z nich posiada własne układy planetarne, w tym miliony z
planetami podobnymi Ziemi. Trzeba być pesymistą aby twierdzić, że w
całym ogromnym wszechświecie nie ma więcej istot rozumnych. Trzeba być
megapesymistą aby mówić, że w gigantycznym kosmosie nie ma życia
nigdzie, poza naszą planetą. A nawet jeśli tak jest, to trzeba się
cieszyć; wszak wygraliśmy w największego znanego totka!
"Mimo to, wyraźnie można odróżnić czerwoną barwę tego kolosa jak i zaobserwować przy pomocy teleskopu jego tarczę"
OdpowiedzUsuńNo jak ma się dostęp do Hubble'a, to tak :)
Mam pytanie dotyczące Słońca z innej kategorii. Zastanawia mnie jaki jest sens opalania się po godzinie 16, jak zalecają dermatolodzy, skoro po 16 już ciało się nie opala, wiem, bo wracam z pracy na 16. Dlaczego każą smarować się kremami 20 minut przed wyjściem z domu skoro w ciągu 20 minut nie można się opalić, do powstania rumienia potrzeba co najmniej godziny ok. południa. Wiem, dlatego, że opalam się od pierwszej klasy liceum. Mam w tej kwestii doświadczenie mimo leżenia między 10 a 15 na plaży bez filtrów, których nie uznaję nic mi się nie dzieje. Więc co jest ze mną nie tak? Co jest nie tak z dermatologami. Przecież rolnicy czy drogowcy też całe dnie spędzają na słońcu a wcale nie chorują częściej ani ciężej. Dermatolodzy piszą, że osoby z jasną karnacją nie opalą się tak jak ci z ciemną skórą, ale wystarczy popatrzeć na reprezentację siatkówki plażowej ze Szwecji i np. z Brazylii i zobaczymy, że różnica w karnacji się zatarła. Pozdrawiam serdecznie, proszę o odpowiedź.
OdpowiedzUsuń